Przez ostatnie dni spędzałam czas pod gruszą. Tak mniej więcej pod gruszą, bo u mnie nie ma tradycyjnego podwórka ze stołem pod gruszą, a szkoda:)
Podczas wycieczek rowerowych tęsknie zerkam na takie domostwa i marzy mi się zsiadłe mleko z ziemniakami, od babci, choć nigdy takiej nie miałam. Nie dane mi było wyjeżdżać do dziadków na wieś, moje "dziadostwo" miejskie było a ja chętnie bym tak dziś odpoczęła, posłuchała opowieści, napiła się kompotu lub wody ze studni...
Pozostaje powzdychać i pocieszyć się z wami z innych spraw. Artykuł o moim domu na stronie werandacountry.pl był w ostatnim czasie najchętniej wyświetlanym. Bardzo wam dziękuję za ten wynik, bo to dokładnie wasza zasługa. Oczywiście nie wspominając, jak bardzo ważni jesteście dla mnie nie tylko tam. Tu, na blogu nawet bardziej:) Bardzo lubię to miejsce i moje obcowanie z wami, wiecie? Przy okazji na stronie Werandy (klik) możecie przeczytać kilka słów ode mnie,
o stylu i urządzaniu, o najważniejszych rzeczach w moim świecie. Zapraszam!
Ukochamy tymczasem zrobił drzwi. Miały być malowane, bielone, ozdabiane, ale nie będą. Spodobały mi się takie, w pół drogi. Dziecku chyba trochę mniej, patrzy ze zdziwieniem, ale cóż- matka dziwna ale własna:)
Króliczek wiszący na ścianie to piękny prezent od Małgosi Ma-Kesz z bloga Czas oskrapowany.
Cudowny Uszaty w dżinsowych kolorach, idealny na lato. Przepięknie mi pasuje do muszli i morskiego piasku, więc już za chwilę pojedzie ze mną na sesję nadmorską:) Gosiu, dziękuję ci najmocniej! Twoje serce nie ma granic! Zerknijcie do Małgosi, choć ją pewnie znacie.
Pochwalę się wam hortensjami. Uwielbiam je od wielu lat i próbuję uprawiać. Na jedenaście krzaków w ogrodzie w tym roku zakwitły cztery i niestety nie jest to wynik godny mistrzów. Staram się bardziej rygorystycznie do nich podchodzić i już nie słuchać ludzkich rad, że hortensje to wszędzie i zawsze będą kwitnąc. Otóż nie!
Hortensje nienawidzą suszy po pierwsze primo. Podlewanie w ostanie upały dwa razy dziennie to niewiele. Może to jest właśnie przyczyna moich niepowodzeń, bardzo chciałabym w to wierzyć.
Moje kobietki chyba nie lubią obornika, tak zaobserwowałam na organiźmie, za to uwielbiają nawóz zakwaszający. Nadal zgłębiam tajniki odnośnie cienia, półcienia bo pełne słońce to nie ich klimaty, chociaż taka jedna babeczka ( z grupy wsparcia) posadziła na środku ogródka i efekty ma, że hej:) Sadzić w torfie? Nie wiem- w tym roku wszystkie przesadzone ładowałam do tofu choć jedna zakwitła w zwykłej ziemi. Poradźcie, błagam:) Tylko poważne oferty proszę:)
Póki co zerwałam do wazonu, własne:)
Różowa i biała Annabelle ( różową polecam szczególnie), cudowna stożkowa Grandiflora, Bouquet Rose pięknie przebarwiająca się.
Jeszcze się zastanawiam, może doradzicie- czy królowe lubią sąsiadów czy terytorialne? Chyba nie lubią zbyt gęsto rosnąć prawda?
Lato to oczywiście czas wycieczek rowerowych. Wielokrotnie zachęcałam was do zwiedzania swoich okolic ale nasze ostatnie odkrycie pokonało wszystkie dotychczasowe.
Wiecie, mieszkam daleko od wszystkiego- nad morze jakieś 400km, w góry podobnie. Jeziora po 200 km. Cóż, nie wybraliśmy chyba najlepszej lokalizacji:)
Tymczasem, całkiem niedaleko, odległość rowerowa, odkyliśmy rozlewisko Wisły. Plaże, ciepła, płytka woda do taplania się. Posiedzieć, zrelaksować się, ochłodzić. Zapraszam na wycieczkę:)
Oj, tam, oj tam:)
Takie wycieczki pozwalają obserwować, że Polska jednak nie wszędzie się zmienia. Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień:)
Pan również w markowym sweterku:) Fotografowany z ukrycia...
W zasadzie niech się nie zmienia:) Lubię ten nasz lokalny sentyment:)
Kochani!
Znikam na tydzień. Jadę nacieszyć się widokami, pospacerować, odpocząć.
Przywiozę nadmorskie patyki na wianki.
Marzyłam o tym cały rok!
Dziękuję za wszystkie komentarze, waszą obecność.
Tymczasem
Polinka