niedziela, 30 marca 2014

Kiełbasa z ogniska

Jednym z najcudowniejszych wspomnień jest...kiełbasa z ogniska.
Kiełbasę zazwyczaj można kupić wszędzie a ognisko...rozpalić wszędzie. Kiełbacha z ognicha to jedzenie wędrowca, robotnika, harcerza, mistrza od przygód...oraz nasze.
Absolutnie uwielbiam kiełbasę z ogniska. Powiecie, że kiełbasa jak kiełbasa, ale to ognisko. Może właśnie w tym tkwi sekret? Siąść i napatrzeć się w ogień, zderzyć się z żywiołem. Pojopić się, pomarzyć i kiełbaskę niepostrzeżenie upiec. Środek podgrzany, skóra przypieczona ostro.


Może nie dokładnie od początku zaczęłam, ale chciałam tą kiełbachą podkreślić, że zaczynają się wspaniałe dni. Słońce świeci, od dzisiaj mamy godzinę więcej, temperatura nas powoli rozpieszcza. Dziś zrobiliśmy pierwsze prawdziwe ognisko i obiad z ogniska. Zawsze w takich momentach przenoszę się w świat marzeń i kompletnie nie chce mi się wierzyć, że jutro idę do pracy. Taaa.

Rodzinka nasza w krzywym zwierciadle wygląda jakoś tak:


I całą tą rodzinką pojechaliśmy popatrzeć, w jakich okolicznościach przyrody przyszło nam żyć:)






Każdego roku dziękuję losowi, że skierował moje życie na wieś.
Czy ja mogłabym jeszcze żyć w mieście?
Ni widu, ni słychu odpowiedzi:)
Tymczasem kochani
O robótkach poczynionych w "międzyczasie" będzie następnym razem.
Buziaki, serdecznie Was pozdrawiam
Polinka

sobota, 22 marca 2014

Wyniki candy

Kochani, drodzy:)
Nadejszła wiekopomna chwila:)
Z okazji pierwszej rocznicy mojego blogowania ogłosiłam candy. Pod postem pojawiło się 129 komentarzy, choć niektóre się dublują. Podwójne oczywiście nie brały dwa razy udziału w losowaniu.
Wzięłam córę i mówię: wylosuj kogoś!:) Dziecię pociło się masę czasu, sprawa ważna była i poważna:) Dzięcię mówi: mamo, mnie się podoba:


I tak też zostało:)
Malwinko, dziękuję ci za udział w candy, gratuluję najmocniej.
...Mam nadzieję, że prezenty spełnią twoje oczekiwania...:)
Proszę o podanie adresu do wysyłki.
A tymczasem...zaszalałam w scrapkach. Wykonałam swoją pierwszą kartkę. Z tego, co miałam bo ponoć w tym tkwi cały szkopuł:) Choć jak wszyscy wiedzą, nie do końca;)


Na tym zdecydowanie nie poprzestanę...:)
Pozdrowienia
Polinka zascrapowana

piątek, 21 marca 2014

Na różowo raz!

Kochani moi:)
Najważniejsze dzisiaj, to Wam podziękować. Za wszystkie komentarze pod ostanim postem, piękne słowa wsparcia, waszą odczuwalną obecność. Każdego dnia choroby Młodego dodawałyście mi sił swoim bezinteresownym uśmiechem. Bardzo wam dziękuję.
Młody już zdrowy. Siedzimy co prawda w domu nadal, inhalujemy, doleczamy zapalenie oskrzeli. Przeszedł grypę, powikłało się na zapalenie mięśni ale ze szpitala wychodziliśmy już z zapaleniem oskrzeli:) Nie ma nic za darmo na oddziale pediatrycznym i jak nie grypa żołądkowa to zapalenie oskrzeli, ale coś przywlec musisz. W każdym razie już nam gra i trąbi, dziecko doszło do siebie.

Dziś piękne słońce, temperatura obiecująca i pierwszy dzień wiosny:)
Córa poleciała do szkoły ubrana jak prawdziwy cudak, kropki, kratki, ciapki, paski. Oczu malować nie chciała, bo w ogóle to: "MAMO! dziś są inne czasy. Wszyscy w szkole robią sobie maski a nie się przebierają!"
W końcu ubrała się tak, jak jej dałam (bo obiecałam i przysięgłam, że to dobra rada prosto z serca) ale z miną jakby nie taką a te warkocze to w ogóle obciach:)
Wiecie, co wam powiem? Oni są jacyś inni!:)
Za moich czasów dzień wagarowicza to wielkie święto było. Przebieranki, malowanki, pstrokacizna pełna. W ciuchach matki, ojca, przebrani za miotłę. Pełno śmiechu i zabawy a po szkole koncert na Agrykoli:) Stoliczanie zapewne wiedzą, pamiętają mam nadzieję:)
Na Agrykoli muzyka rockowa, czerwone spodnie, dredy gdzieniegdzie:) Tak się spędzało ten czas....piwko pierwsze też było, razem z odblaskowymi sznurówkami.
A teraz to obciach... No tak, może i obciach ale ile to zabawy było! Jaka radość!
Uwielbiałam ten czas...a potem dorosłam. I już mnie czerwone spodnie nie kręciły:)
Dziś lubię kolor biały, czyli najnudniejszy ze wszystkich:)
I różowy, bo taka będzie u mnie wiosna. Zerknijcie na tworki ostatniego tygodnia.



Różowy, intensywny to ostatnio mój faworyt. Wiosenne kolory, zielony i żółty kompletnie nie są moje.

Miałam ostatnio mnóstwo szczęścia.
Wygrałam wspaniałe candy u Pauli Pearls. Nagrodą był fartuszek w krówki, idealny na grilla w ogrodzie, maselniczka i podkładki- puzzle wytrzymujące temperaturę. Śliczne dzięki Paula, imienniczko moja:) Prezenty są w obrocie i będą:)


Dostałam również prezent od Agnieszki. Wcelowała genialnie w mój powrót ze szpitala, rozświetlając cały dzień. Dziękuję za bezinteresowne serce, blogową przyjaźń i upominki:)
Dostałam ci ja baranecka:


I aniołecka skrzydełecka, które czuwać nade mną będą:)

I rarytas największy na końcu: drewniany, wspaniały napis home. który już wisi w salonie.




Polecę już wiecie? :)
Życzę wam wspaniałej, kreatywnej wiosny. Przypominam o kończącym się dziś candy:)
Buźka
Polinka

sobota, 15 marca 2014

Rodzina jako najważniejsze słowo świata

Witajcie, cześć i czołem!
Dziś jest dzień, w którym przewartościowują się wszystkie sprawy. Na pierwszy plan wychodzi to, co jest w życiu najważniejsze. A najważniejsza, moi drodzy, jest RODZINA.
I nie ta z przysłowiowego zdjęcia, tylko własna. Rodzina, która stworzyliśmy sami, w dorosłym życiu. Mąż/żona i dzieci. Miłość, którą wytwarzają, atmosfera do wychowywania Młodych.
Tak się nam w życiu ułożyło, że w ostatnim tygodniu przechodziliśmy całą brygadą grypę, tę prawdziwą. Kilka dni gorączki i albo przeszło albo...pojawiły się powikłania. U naszego Młodego właśnie one wystąpiły. Wiele z was może powie, że taaak, grypy nie można przechodzić, trzeba wyleżeć. I sęk w tym, że Młody leżał a obwodowe zapalenie mięśni postępowało równolegle.(Jeśli czyta to jakiś pediatra to CK wyniosło ponad 8000). Od wczoraj jest w szpitalu. Na szczęście wszystko dobrze się skończy, został gruntownie przebadany. Poleży do poniedziałku, wtorku
i wyjdzie...
Poprzednią dobę ja byłam przy nim, teraz jest Ukochany.
Siedzę w domu z Miśką i mam o czym myśleć. To kompletnie dziki stan, bo my w zasadzie zawsze jesteśmy razem. Tworzymy związek bardzo bliski, jak dwa łabędzie. Tak się porobiło, że każdy rok,  z jego doświadczeniami zbliżał nas i teraz bez Drugiego jak bez ręki. Wszędzie razem, wszystko razem. Jak się nie widzimy to do siebie dzwonimy i tak w kółko...dwanaście lat.
To najlepsze dwanaście lat w moim życiu:)
Ale miało być o rodzinie. Rodzina to najważniejsze, co można w życiu mieć. Największy sukces człowieka i nie zastąpi jej żadna kariera. Rodzina to miłość, bliskość, zaufanie i wsparcie. Rodzina mieszka w domu a ten dom jest prawdziwą ostoją, ponieważ tam jesteś wśród swoich. I co by się nie działo, jak źle by nie było, masz rodzinę. Własną, wybraną, ukochaną.
Chyba mnie trochę ponosi:)
Doceniam bardzo to, co mam. W trakcie mojego pobytu w szpitalu Ukochany pilnował domu, zajmował się Starszą, kończył obowiązki zawodowe, odwiedzał nas bo "przecież co on ma robić w domu bez nas". Dziś przyjechał i mnie zmienił. A w domu? W piecu napalone, naczynia pozmywane a na gazie pomidorówka:) Zrobiona męską ręką w kooperacji z córką. Cud malina! Czy ja mogę narzekać?
Pozostało obiadek upichcić i wracać do nich, nakarmić facetów.
Bo to rodzina, moja, trzymamy się razem.
Mam nadzieję, że dotrwaliście do tego momentu?:)
Trochę zdjęć, bo zanim nam się troszku zawaliło, to wiosna kwitła:)



Z przyjemnością stwierdzam, że światło słoneczne wchodzi powoli do domu i ładuje energię ciemnych kątów:)
Popełniłam nowy stolik, czaro-różowy, przecierany. Jest pomocnikiem przy fotelu i idealnie sprawdza się jako stojak pod bukiet kwiatów:)

Miło patrzeć na zielone listki:)



Obiecałam kiedyś Dorotce, Dorotko tak, Tobie:) babciny serwis pokazać bo jej babcia też taki ma:) Wybierałam się jak sójka za morze ale proszę:) Niestety mam tego tylko troszkę. Pewnego dnia skompletuję całość choć zajmie mi to...drugie pół życia?;)
Czy o te cuda ci chodziło?



I na koniec kwiatek dla was, jako dowód dochodzącego do domu słońca:)

Polecę już:) Przypominam o CANDY, na zapisy macie już tylko kilka dni:)
Tymczasem
Polinka

piątek, 7 marca 2014

No! Wiosna będzie:)

Kochani!
Energia mnie dziś rozsadza, dusza się wyrywa, serce śpiewa bo...słońce wyszło:) Normalnie, zaświeciło po miesiącach posuchy, rozochociło ptaki i już:)
Wiosna zbliża się do nas wielkimi krokami, nasze blogi toną w kwiatach i baziach...jaja będą za chwilę:)
Nie ma co smucić, energię trzeba na nowo magazynować i to już!

Poleciałam dziś z aparatem do ogrodu promienie połapać...
( Apropos dzisiejszej rozmowy z pewną damą niepozorną, co we wszystkim znajdzie drugie dno...kochani- unikajcie maruderów, czarnowidzów i malkontentów- potrafią zepsuć nawet najlepiej zapowiadające się coś:))



Klosze, kloszowate...wiele czasu im ostatnio poświęciłam. Uwielbiam je...ale to koniec:)

You one in the milion...skojarzyło mi się na wesoło:)

Wianeczki poszły na spacer...





 Robię sobie jaja:)

A w "międzyczasie" szukam spokoju:)



A tak poza tym...pies mój znowu chory. Spóźniliśmy się dosłownie o jednego kleszcza z zakupem nowej obroży. Udziabał go skubany, nawet się dokładnie nie wkręcił, kiedy go wyjęłam. Ale babeszjoza zaatakowała. I jak nie zjadł obiadu, to natychmiast do weterynarza. Tym razem prawie wyprzedziliśmy chorobę tzn nie spędził tygodnia na kroplówce. Pani jego lekarz mówi, że to błękitna krew...a prawda jest taka, że czwarty raz ratujemy mu życie, choć jest z nami od dwóch lat. Na ósmego marca...prezent najpiękniejszy.
Kochani! Na mazowszu grasują kleszcze roznoszące choroby. Zabezpieczcie swoich pupili bo to dziadostwo zabija w kilka dni. Kiedy wasz pies jest osowiały, nie je i zwyczajnie widać, że coś mu jest, to zabierzcie go do lekarza. Wiosna, wiosna...
A...Wszystkim paniom, z okazji jutrzejszego święta, składam najlepsze życzenia- cierpliwości i urody.
Wszystkiego dobrego kochani
Weekend przed nami, mówią, że słoneczny, więc spacerujcie...do woli. I może zastanowimy się już nad nawozem do trawy? Polecam świetnego producenta trawy.
Tymczasem, dziękuję za wszystko...Aguś, Tobie szczególnie...
Polinka

niedziela, 2 marca 2014

Bliżej wiosny

Witajcie dobre Duszki:)
Znów tydzień minął, pędzi to życie jak nic...
Z każdym dniem coraz bliżej wiosny, więc jakiś sens to ma...
Pogoda delikatnie krzyżuje mi plany bo ja już rozpędzona, rozochocona, nakręcona:) W tym roku zaplanowałam dalsze zmiany, kolejne bielenie, remonty. Mam na to wielką ochotę, stopniowo się wszystko w głowie układa. Szlifierka gotowa...ale jakoś chłodno i wilgotno.
W ostatnim tygodniu pomalowałam kuchnie:) Kolor nie bardzo się zmienił gdyż chodziło o odświeżenie, odgruzowanie. A jak już mamy czystko to pora na dekoracje powoli wiosenne:






Pozostaję oczywiście w temacie wielkiego wiankowania. Problem mam jednak z kupieniem drobiazgów do ich tworzenia. Znacie może jakieś miejsca w sieci godne polecenia? Poszukuję głównie kwiatów, z wyglądu prawdziwych, nie cmentarnych:)
Kuchnię mą zdobią hortensje z jajami bo przecież wiosennie ma być:)

Tęsknię bardzo za kwiatami, za siedzeniem pod chmurką z kubkiem kawy. Wiosny mi się chce, śpiewać mi się chce:) Bukietów potrzebuję z polnych kwiatów, gałęzi rozkwitajacych jabłoni, słonecznych spacerów. Ojej:)

Ale szum, ale tłum
Czarna noc, biały rum
Złote stosy pomarańczy
Dudni dom dana da
Jak zabawa to zabawa
I wariatka dzisiaj tańczy...



A później będzie tak... Żadne ze zdjęć nie jest moją własnością:)






Od razu widać, że oni inne światło mają:) A mnie się chce utonąć w morzu zieleni, posłuchać ptaków... Już za chwileczkę, już za momencik.Nadchodzi czas zakładania trawników oraz wysiewania nasion trawy. To będzie dobry czas:)

Tymczasem życzę Wam wspaniałego tygodnia!Witam wszystkich nowych obserwatorów:) Jest was tu już trzystu! Dziękuję najmocniej!
Serdeczności
Polinka